Centrum dowodzenia w kosmetyczce, czyli jak to zrobić, żeby było mnie słychać w kościele?

No właśnie, bardzo szybko doświadczyłam w moim ślubnym graniu prawdy życiowej, że "żeby wyjąć, trzeba włożyć". Każda szanująca się świątynia powinna posiadać jakieś tam nagłośnienie, ale czy naprawdę każda je posiada?
Otóż nie! W pierwszym roku mojego ślubogrania przekonałam się boleśnie, że:
1. Mała kapliczka wcale nie musi być mała.
2. Jeśli wszyscy mówią, że będzie mnie słychać bez nagłośnienia, to znaczy, że się nie znają;)
Zaśpiewałam z wielką determinacją, ale akustyka miejsca sprawiła, że dźwięk w ogóle się nie roznosił. Wszystko szło jak w watę. Wtedy uznałam, że nie mogę się za każdym razem martwić nagłośnieniem, jego jakością, tym, czy ono w ogóle jest i czy dam radę je obsłużyć, a może, nie daj, Boże, nie będzie statywu? I jak ja wtedy zagram?
Nie ma rady, trzeba zainwestować!
Rozpoczęłam zatem intensywne poszukiwania sprzętu, który umożliwiłby dobrą słyszalność mnie:)
Pytałam realizatorów dźwięku, ogarniętych znajomych, dzwoniłam do sklepów muzycznych, przekopywałam fora, ale rozwiązania dobrego dla siebie nie znalazłam. Standard, człowiek do wszystkiego musi jednak dojść sam.
No i wymyśliłam pewne kryteria, jakie musi dźwięk mój spełniać.
1. Musi być ładny i naturalny – tak, już gdzieś pisałam, że się nie znam, to musi po prostu brzmieć dobrze.
2. Musi to być rozwiązanie bezprzewodowe, żebym mogła grać w plenerze, a w kościołach nie przejmować się poszukiwaniem gniazdka. Kilka razy kopnął mnie prąd w takim kościele, więc po prostu się bałam.
3. Muszę móc to wszystko spakować i jeszcze udźwignąć, pamiętajcie, że mam do niesienia skrzypce, flet poprzeczny, notatnik brajlowski, butelkę z piciem, szczotkę do włosów, buty koncertowe i parę innych rzeczy najwyższej potrzeby 🙂
Po długich, mozolnych i bardzo zniechęcających poszukiwaniach znalazłam moje super rozwiązanie, które niestety doświadczyło fali krytyki ze strony ludzi, którzy "się znają". Usłyszałam, że to głupie, że nikt tak nie robi, że się nie sprawdzi, że bez sensu itd.
A oto jak wygląda moje genialne w swej skomplikowanej prostocie rozwiązanie!
Bo, że genialne jest, to już wiem, testowałam je przez cały drugi sezon graniowo-śpiewaniowy.
Uwaga! Dorobiłam się oto mikserka pięciokanałowego, nazywanego najmniejszym na świecie. Jest wielkości mojej dłoni, czyli, hm, naprawdę mały:)
Jego wielką zaletą jest fakt, że potrafi działać na USB, cóż więc prostszego? Podpinam go do małego power banka i jadę! Do tego dokładam dwa niewielkie głośniki bluetooth, które na szczęście mają jeszcze wejścia na jacka, dzięki czemu mogę po prostu podpiąć je do miksera. Mam też mikrofon dynamiczny, który podłączam na XLR, tak, mój mikser ma takie gniazdo, wprawdzie tylko jedno, ale ma 😀 Podpinam jeszcze notatnik brajlowski, z którego puszczam akompaniamenty, jeśli gram bez organisty.
Mikrofon instaluję na stojaku, podpinam głośniczki, wszystko zasilam powerem z power banka i cały kościół wstrzymuje oddech;)
Najwspanialsze jest w moim patencie to, że cały elektroniczny kram poza notatnikiem wchodzi mi do niewielkiej kosmetyczki.
Elementem psującym efekt wow jest zdecydowanie statyw mikrofonowy, który skompresować aż tak się nie daje, więc przerzucam go przez plecy niczym Ciri swój wiedźmiński miecz. Tak obładowana pełznę z mozołem, wspomagając się chętnie Boltami i innymi FriNałami, jeśli tylko impreza ma miejsce w Krakowie. Strasznie lubię ten moment, kiedy organista z dezaprobatą i często wyższością pyta – no i gdzie ma pani to swoje nagłośnienie, a ja wyciągam niewielką kosmetyczkę i po jakichś czterech minutach w całym kościele słychać moje zawodzenie 😉
Wtedy mam u organisty rispekt, bo "no, czegoś podobnego to ja jescze nie widział", to cytat!
Te cztery minuty kablowej szarpaniny nazywamy z Agą akcją ośmiornica, bo dwa łapska to zdecydowanie za mało, szczególnie gdy do ślubu zostało już tylko 10 minut, a rozpakować instrumenty i nastroić też by wypadało. Naprawdę trzeba się nieźle zwijać.
Oczywiście, czasem jeżdżę bez nagłośnienia, właściwie tylko wtedy, gdy przez całą mszę śpiewam i gram z organistą, wtedy śpiewam do jego mikrofonu, a gram po prostu bez nagłośnienia. Jeśli gość zastosuje właściwą registrację, o co staram się zawsze zadbać na przegrywce przed mszą, to jest OK.
Zgodnie z tradycją wrzucam Wam kolejne nagranko, tym razem to przykład, że nagłośnienie kościelne rzeczywiście często się nie sprawdza.
To była msza z organistą. On grał, a ja śpiewałam przez całą mszę, jednak na koniec, już po pieśni na wyjście państwo młodzi poprosili o pieśń błogosławieni miłosierni, do której organista za żadne skarby nie chciał grać, nawet mu się nie dziwię, więc wyposażyłam się w oryginalny podkład. Organista zakazał przynoszenia własnego nagłośnienia, było to o tyle logiczne, że to największy kościół w Krakowie, więc moje niezawodne mikro rozwiązanie w tej akurat sytuacji mogłoby zawieść. Zgodziłam się więc, no i podkładzik poszedł przez kościelne nagłośnienie, a co z tego wyszło – sami posłuchajcie. Dość powiedzieć, że nie słyszałam ani podkładu ani samej siebie i jechałam na pamięci mięśniowej, no chyba trochę przesadzam, bo zwykle słyszałam uderzenie na raz i to musiało mi wystarczyć.
Ledwo mnie było słychać i śmiem twierdzić, że prowizoryczne i totalnie amatorskie rozwiązanie wymyślone przez ignorantkę mogłoby jednak się nieco lepiej sprawdzić hehehe

39 komentarzy

  1. Muszę koniecznie zobaczyć to mini centrum dowodzenia! 🙂 🙂 Super, że masz dystans do siebie i wrzucasz nam też to, co wyszło średnio. 😉 Ale poza tym, że podkład Cię zagłusza w refrenie i że momentami jest nierówno przez to, że go nie słyszałaś, to brzmisz zaskakująco pewnie!

  2. Właśnie 7 sierpnia stanę przed tym problemem.

    Kosmetyczką może być futerał od keyboardu.
    Co WY na to?

  3. Oj Mati, Mati, co Ty mówisz? Przecież Twojemu myśleniu nic nie brakuje! Ja się od Ciebie też sporo uczę! A ile informatycznych rzeczy? Łooooooo bracie!!! Ale dzięki:)

  4. A widzisz? Dla chcącego, nic trudnego! Twój sposób myślenia mnie zaskakuje! Sam chciałbym myśleć i postrzegać świat tak, jak ty. Czuję, że sporo mi do twojego myślenia jeszcze brakuje.

  5. Hehe, tylko odrobinkę, bo jedyne rzeczy, których nie śpiewam z fortepianem to właśnie psalm z aklamacją i hymn do Ducha Świętego

  6. Psalm na fortepianie nigdy – skąd to wzięłaś? 😀 A na fortepianie akompaniamentu do błogosławionych miłosiernych jeszcze nie mamy. Wszystkie, które słyszałam są dość słabe, więc posiłkuję się na razie tym oryginalnym

  7. Ja z harfistką też gram, fantastycznie mi się z nią występuje. Keyboardu nie wożę, czasami śpiewam z przygotowanym akompaniamentem fortepianowym

  8. Dobry wpis. Znam takie kościoły, które nie mają nagłośnienia. Czy ktoś ma pomysł jak keyboard schować do kosmetyczki?
    Bo co z częściami stałymi?

  9. Oj tak, zdecydowanie! Sporo takich różnych historii już pozbierałam i jeszcze więcej przede mną, mam nadzieję 😉

  10. A co do organistów… Nie lubią czasem pomysłowości współgraczy. 😉 Jak on czegoś nie widział, to tego nie ma? 😉 Wielki błąd – czyli wielbłąd tak zwany. 😀

  11. eleganckie rozwiązanie, najważniejsze że działa, dacia duster też nie wygląda a radzi sobie lepiej niż Jeep nie jeden , to ma działać poprostu 🙂

  12. @wiolinistka, rraczej o to, że miałaś go ukrytego, gdzieś w pobliżu, no np. Profesjonalne rozwiązanie w kosmetyczce ukryte, czy coś.

  13. @Pajper dobre, nie znałam tego, ale faktycznie czasem tak jest. Ja się naprawdę nie znam, choć trochę próbowałam zgłębiać temat, no ale małą wciąż mam wiedzę o takich sprawach. Wszyscy się dziwią, że to w ogóle działa 😀

  14. Prowizoryczne i nieprofesjonalne rozwiązania mają to do siebie, że zwykle działają najlepiej i dotyczy to wszystkich obszarów życia.

    Jak mawiał jeden z moich nauczycieli: "profesjonaliści są przewidywalni, strzeż się amatorów"!

    I ja umiem uwierzyć, że to działa. 🙂

  15. Hehe ja też absolutnie nie jestem dźwiękowcem i dlatego coś tak kosmicznego przyszło mi do głowy 😀 Działa, naprawdę działa!

  16. Uuu, faktycznie nie jestem dźwiękowcem, a wydaje mi się z boku, że to rozwiązanie jest… dziwne, ale skoro się sprawdza, to najważniejsze!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink