Kim jestem, gdy jestem Niabi?

Niabi Miranee – wirujący płatek śniegu jest inuitką z dalekiej północy.
To drobna, niebieskooka blondynka. Ma jasną karnację i ubiera się bardzo kolorowo.
Ma 19 lat i wiele pomysłów na siebie, ale najważniejsze jest dla niej spełnienie ważnej misji powierzonej jej przez brata.
Niabi pochodzi z dalekiej północy z malenkiego inuickiego plemienia.
Rosła wśród śnieżnych pustkowi, kołysał ją do snu mroźny, arktyczny wicher, jest przyzwyczajona do zimna i, mimo, że drobna, to jednak twarda z niej dziewczyna.
Już od wczesnego dzieciństwa zmagała się z przeciwnościami losu. Gdy miała trzy latka umarła jej mama, a swego ojca wcale nie znała.
Na szczęście jej starszy aż o 30 lat przyrodni brat – czarownik plemienny Yngwe – zaopiekował się nią troskliwie, zapewniając byt, a przede wszystkim wiele miłości. Nauczył ją rzeźbić piękne figurki zwierząt i ludzi, śpiewać plemienne pieśni, grać na bębenkach i innych instrumentach, a także strzelać z łuku i z procy.
Drugą najważniejszą osobą w życiu Niabi jest jej ukochana babcia – Tamiria, która w długie mroźne wieczory opowiadała jedynej wnusi najpiękniejsze bajki i legendy plemienne, a potem historie ze swojej młodości. Tak Niabi poznała dzieje swoich przodków i zapragnęła służyć swemu plemieniu, być już zawsze jego częścią.
Razem z babcią śpiewała pieśni, szyła, przyrządzała tradycyjne posiłki, opiekowała się zwierzętami w gospodarstwie, a to wszystko robiła z sobie właściwą radością życia i entuzjazmem.
Dzięki bratu i babci poznała też wiele plemiennych rytuałów i kilka prostych uroków. Nauczyła się przyżądzać wywary poprawiające kondycję i samopoczucie. Chętnie uczestniczyła w ceremoniach prowadzonych przez brata i obserwując go uczyła się więcej, niż ten mógł przypuszczać.
Gdy dorosła, brat powierzył jej ważne zadanie. Miała udać się na południe, do środkowej Europy, by tam odszukać nasiona rośliny, potrzebnej mu do wzmacniania jego szamańskich wizji.
Przygotowania do podróży trwały kilka lat. Babcia uczyła Niabi języka polskiego, razem szyły wyprawkę – tam gdzie miała jechać miało być przecież dużo cieplej. Wprost nie mogła się doczekać swego wyjazdu, spragniona nowości. Była taka ciekawa tego innego świata!
Ostatniej nocy przed wyjazdem brat nauczył ją jeszcze jednego niezwykłego rytuału – rytuału oczyszczania, dzięki któremu miała być zawsze bezpieczna od złego.
Wyposażona w lekkie, kolorowe stroje, które tak ją zachwycały, plemienny amulet, róg renifera, bębenek ze skóry morsa, księgę roślin i zwierząt oraz plemiennych rytuałów wyruszyła na południe przyrzekając, że nie wróci do domu, dopóki nie odnajdzie nasion niezwykłej rośliny.
Niestety, wkrótce okazało się, że naturalna, pełna ekspresji, radosna, komunikatywna dziewczyna na dalekim południu wzbudza zdziwienie i naraża się na śmieszność swoim zachowaniem. Niabi nie rozumie kontekstów kulturowych i chociaż dość dobrze nauczyła się polskiego, słabo dogaduje się z ludźmi z południa.
Przypadkowo napotkana grupa osób, do której przystała, chociaż pomogła jej wyjść z wielkiej opresji, również jej nie rozumie i nikt nie próbuje pomóc jej odnaleźć się w nowej, trudnej rzeczywistości, bo wszyscy mają większe zmartwienia. Misja powierzona jej przez ukochanego brata okazuje się więc dużo trudniejszym wyzwaniem, niż to się początkowo wydawało. Dziewczyna ma jednak nadzieję, że zaprzyjaźni się z kimś z drużyny i powoli nauczy się czym jest kawałek szkła,
na którym można zobaczyć mapę miejsca, w którym się znajduje i które gesty są mile widziane, a które wręcz przeciwnie.
Niabi jest wyznawczynią bogini żywiołów – Kiary, żyje w zgodzie ze wszystkimi, stara się praktykować plemienne rytuały gdzie i kiedy tylko może, również na dalekim południu, co wprawia przypadkowych świadków, jak i jej towarzyszy w niemałe osłupienie. Odwaga zaczyna powoli opuszczać Niabi, jest bardzo nieśmiała i samotna w swej podróży. Boi się nieznajomych, obce miejsca wprawiają w przerażenie, a zjawiska, których nie rozumie przyprawiają ją o ataki paniki. Zaczyna się również obawiać członków grupy, do której dołączyła, szczególnie przez ich skłonność do podpalania wszystkiego.
Jednak nadzieja jej nie opuszcza, bo przecież znalazła się tu z ważnego powodu!

22 komentarze

  1. @Postukujący Było było. @Ballteam Poza tym uczy się jakoś tam i wiadomo, że już tego nie zrobi więcej, bo się ogarnęła, że coś było nie tak 😀

  2. no tak i potem się przywitałaś normalnie z Karoliną tak, a tam każdy normalnie zareagował, co to za oszukiwanie! Ty myślisz, że to gest przywitania 😀

  3. Poza tym gdzieś wcześniej już też z kimś się tak witałam, a, już wiem – z całą grupką, jak się dosiadałam w pierwszej sesji do stolika

  4. Wie, bo widzi reakcje ludzi – śmiech, zaskoczenie itd. Oczywiście, że palili, ale z jakiegoś powodu hehe a nie tak po prostu 😀

  5. O co chodzi z nie rozumieniem gestów? Przecież ona nie wie, że coś z nimi nie tak 🙂
    Ehh no i w plemieniu też pewnie ogniska palili, a tu jak w Polsce człowiek chce zrobić, to już się boi 🙁

  6. De beściątkiem było też nasze szukanie muszelek i skamieniałości, gdy tymczasem nasz kierowca zmienił się w… krakeniątko?;)

  7. Diego również pozdrawia drużynę. Może przy okazjinawet wytłumaczy Niabi, czym wsumie jest ten kawałek szkła. 😀

  8. Nim doczytałem do rysunku na kawałku szkła, wspomniałem go z wczoraj jako the beściątko. Czytam, czytam… O i tu też jest <3 😀
    Trudno mi ją zrozumieć, ale lubię tę postac.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink