Pomstowanie na sąsiadów czasem zaczynam już pierwszego dnia po dłuższej przerwie niebytności w domu.
I tak:
"Kochani" sąsiedzi!
1. Kiedy walicie butelką w ścianę, to niszczycie tylko i wyłącznie swoją ścianę! Nie moją hiehiehie!
2. Kiedy walicie w nią pięściami, to, na szczęście, boli tylko Was!
3. Kiedy rano jeździcie mi po suficie krzesłami, żeby mnie obudzić, to szkoda Waszych paneli, bo ja już od dawna nie śpię!
4. Kiedy grozicie mi policją w dzień, to nie macie żadnych szans – cisza nocna jest w tym kraju od 22:00, a ja rzadko kiedy przekraczam 20:30!
5. Cieszcie się zasrańce, że nie jestem dziewczynką z pierwszej dziecięcej i to taką gorliwie ćwiczącą!
6. Pani sąsiadka jest w ciąży? O jak mi przykro! Szykuje się następny tłuczek na ten świat! Powinna mi Pani zapłacić za możliwość obcowania dziecka z Mozartem, bo po urodzeniu to już biedactwu się nie trafi!
7. Jak Wam będzie, gdy wezwę policję, kiedy Wasza dziecina będzie płakać w dzień?
8. Panie sąsiedzie, buraku w windzie, wiem, że to Ty 😀 Pakuj jeszcze więcej na siłce, w razie czego chętnie przypomnę, że głowa nie powinna służyć tylko do jedzenia!
Dobra, starczy tego!
Idę sobie poćwiczyć gamusie hehe, żart, idę spać i żadne krzesła mnie nie obudzą, bo jutro uruchamiam się o 6 rano, a nie o 9, tak jak Wy, lenie patentowane!
Sezon ślubny się szykuje, chętnie Wam pokażę, o której pracowici ludzie zaczynają dzień
Skończyłam, dziękuję, nie pozdrawiam!
A Wam, Eltenowicze, życzę samych sympatycznych, uczynnych i nieingerujących sąsiadów. Mnie ta parka wyrabia normę za całe 30 lat, kiedy to sąsiedzi się martwili, dlaczego dzisiaj nie ćwiczyłam…
Piękne czasy!
Dobrej nocki!
N
Życiowo… Współczuwam, jak mówią :*
Istnieją. 😀 I niekoniecznie chcą dać istnieć innym.
A co robią złego?
Ja niestety też sąsiadów mam beznadziejnych. Na szczęście tylko tych z góry.
Oooo to brzmi bardzo źle Gabi, współczuję!
no coś wiem na temat takich milusich sąsiadów , ja to się zastanawiałam czy mogę we własnym mieszkanku rano zejść z łóżka czy bez powodu znowu sąsiadka wyśle mi policje ech nigdy nie wiadomo czego można się po niej spodziewać
Haha 😀 chyba bardzo niestety
No cóż, widać, że ta pani miała niskie poczucie własnej wartości.
Co za historia upiorna! Ja u rodziców miałam nad sobą sąsiadkę, która swego pierworodnego zwykła była nazywać… synem ścierki – zadziwiające, nie prawdaż?
A i jeszcze czasem potrafili się kłócić po nocach.
No współczuję durnych sąsiadów zarówno autorce wpisu, jak i komentującym. Ja sama na szczęście nigdy jakichś przesadnie durnowatych sąsiadów nie miałam. Jak byłam dzieckiem to moi sąsiedzi znosili z anielską cierpliwością moje granie na pokrywkach od garnków i walenie obutymi stopami w ściane oddzielającą nasze mieszkanie od ich. Podziwiam, bo ja bym tego dźwięku nie zniosła, strasznie musiał się odbijać od ściany. Potem, jak już byłam w internacie i nie mieszkałam w mieszkaniu babci wprowadzili się tam inni sąsiedzi, facet jest spoko, do rany przyłóż, nie ma z nim żadnych problemów, sam się nie czepia, nie robi też awantór i głośnych dźwięków z jego mieszkania nie słychać. ale żonka i córeczki, to już inna bajeczka jest. Moja babcia mieszka w kamienicy. Jako, że sam lokal jest dość duży w czasach słusznie minionych został podzielony na dwa mieszkania i tak zostało do tej pory. Przedpokój jest wspólny, W drzwiach wejściowych do tegoż przedpokoju był sobie taki duży, podwójny chak, pozwalający ich do końca nie zamykać. Mogły sobie być uchylone, a nikt z zewnątsz się nie dostał, gdyż trudno było uw chak sforsować. Można było latem sobie zostawiać te drzwi uchylone, co szczególnie w upalne dni było przydatne.Razu pewnego sąsiadka wruciwszy do domu zastała te drzwi właśnie zamknięte na ten chak. Zamiast zadzwonić do nas, żebyśmy jej otworzyli załatwiła jakiegoś fachmana z nażędziami i chak został usunięty. Ale to jeszcze nic. Jej córeczki były gorsze. Trzy nastolatki i jedna sporo młodsza. Te nastolatki uwielbiały włączać muzykę na cały regulator nie przejmując się tym, czy robią to w nocy, czy w dzień, a ściana oddzielająca nasze mieszkania znajdowała się przy moim łóżku, czy też może bardziej poprawnie będzie napisać, że łóżko stało przy owej ścianie.Ja sama nie raz chciałam pójść do nich i zwrócić uwagę, ale babcia wolała się nie wychylać. Młodsza dziewczynka miała natomiast taką zabawkę, taki mikrofon z głośnikiem, w którym było słychać jak śpiewa. Taka trochę gorsza podruba prawdziwego mikrofonu. Wszystko było by fajnie, gdyby to dziecko śpiewało ładnie. Niestety śpiewało tak, że nie dało się tego słuchać i trwało to zwykle kilka godzin. Ja zawsze po takiej sesji miałam koszmarny atak migreny i to w jej najgorszej postaci, z mdłościami, zawrotami głowy i tak dalej. Teraz na szczęście para się rozwiodła, żona i córki się wyniosły i tylko czasem przyjeżdżają.
Co za zryty czerep! Biedne dzieciaki, dostają jakiś ziwny feedback…
Kiedy się dziwić przestanę będzie po mnie.
Znak, że jeszcze żyję.
To ja tu jeszcze dorzucę coś, a mianowicie: w moim bloku, na pierwszym piętrze, mieszka sobie starsze małżeństwo i oni mają psa – jorka jakiegoś czy coś, ale takie małe, co to brzydko mówiąc, kopniesz i zdechnie – kopać nie zamierzam, tak dla jasności, ale do czego zmierzam.
Otóż któregoś razu Zuzanna wracała wieczorem od koleżanki. Tata dziewczynki odprowadził ją pod klatkę i czekał aż wejdzie na górę. Dzieciaki jak to dzieciaki, nie mogły się rozstać, coś tam gadały ze sobą na odległość i wtedy ten sąsiad się wynurzył i je ochrzanił, bo uwaga… Obudziły mu psa… Ja rozumiem, dziecko, ale psa? Serio?
A tak drzewiej śpiewano:
https://www.youtube.com/watch?v=K_t_BVKMS-Q
@Piotr wspaniale! Ja u rodiców w bloku też miałam sąsiedzki fanklub hehe, teraz jest masakra! No ale jakoś walczę 😉
Nooo, wreszcie zmiana frontu.
Co do ćwiczenia, to ja się cieszę, że posiadam instrument elektroniczny, a pod klawiaturą nożną mam matę wygłuszającą.
W domu jak czasem mnie na keyboardzie ponosiło, to w jednym jak i drugim mieszkaniu nigdy nikt nie przyszedł, a jak dzięki uprzejmości proboszcza grywałem przez pewien czas w parafii o 6 rano w niedzielę, to sąsiadka z góry, ale podwójnej, bo dwa piętra wyżej nawet mnie odwiedziła, żeby sobie przy moim akompaniamencie pieśni kościelne pośpiewać. 🙂
To prawda
Zwykle na pedagogice jest emisja.
Hahaha, jedna tak, druga etnologię 😀
No tak. Pewnie studiowały pedagogikę.
A propos akademika i śpiewania, przypomina mi się sytuacja, kiedy to moje beznadziejne współ musiały chodzić na emisję. Boże, jak one śpiewały! Ja się w życiu tak nie śmiałam, aż się bałam, że usłyszą 😀 To było jak ryczenie krówki takiej małej… Jak sobie przypomnę…;)
Iiiii dobre!
To ja naprawdę nie mam źle.
Nie dość, że się witam to mi jeszcze noe wchodzą w drogę.
Aczkolwiek kiedyś miałam w akademiku śmieszną sytuację. Śpiewałam CI ja sobie wyciągając fis dwukreślne, a tu słyszę z góry niezidentyfikowany tubalny gos "Zamknij się" dostałam takiego spazmatycznego śmiechu.
Ooo @Zuzler jakie poczciwce mimo wszystko!
W sensie, uciekniętego kota.
TO nie są dobrzy ludzie. DObrzy ludzie nie reagują agresywnie na muzykę. 😀 A my z sąsiadami też się nie witamy. I ze wzajemnością. ALe kiedy trzeba było, to złapali i przechowali nam kota, więc źle nie jest.
No taak, to już gorsze.
No, to tak bardziej się śmieję, bo to faktycznie niemiłe, ale nie jest to problem:D Gorzej jak się wbijają w ściany z wściekłości, gdy słyszą kawałek grania
@wiolinistka, tym że ci nie mówią dzieńdobry to nie ma się aż tak co przejmować. Tym co tobie nie mówią, ty też nie musisz. I sprawa rozwiązana.
Ach, w sumie muszę dopowiedzieć: w zasadzie teoretycznie to my mamy problemy z sąsiadami z góry. Ale nie przejmujemy się szczególnie. Wychodzimy z założenia, że też nie zachowujemy się idealnie, więc jeśli my nie pójdziemy się skarżyć na drące lub łomoczące po suficie dzieciaczki, coś, co brzmi, jakby przestawiali albo przewracali meble i inne takie, to po prostu będzie się wszystkim żyło lepiej. W końcu nam to nie spędza snu z powiek, więc po cholerę ludzi denerwować?
@Marcysia ej to mi nikt nie mówi prawie 😀
@Zuzler co za ulga 😀 To musiało być okropne
ech ci sąsiedzi ja na szczęście mam fajnych, chociaż jeden sąsiad nie zawsze mówi dzień dobry, ale da się przeżyć.
W domu, w którym teraz mieszkam sąsiedzi – i to tylko ci z dołu – zawracają gitarę naprawdę rzadko. Co prawda raz postanowili zainteresować się, czy u nas przypadkiem nie pojawiło się stado słoni, gdy przyszła bratowa z dziećmi i na dodatek pomykała z moją matką po społu w obcasach, ale poza tym mam z nimi spokój. Nawet wtedy, gdy o 3 w nocy wysypała mi się kilkukrotnie góra pokrywek, w tym parę blaszanych. Nawet wtedy, gdy łażę w nocy po chałupie i gadam sobie normalnie na tt. ALe w poprzednim domku potrafiło sobie bbszcze z domu przyleźć i zacząć drzeć dzioba, że hałasujemy, a ona musi, kurwa mać, iść do pracy i, do chuja, zarabiać na tę pierdoloną chałupę. I dzieciak jej, kurwa, nie może spać. Dzieciak, jakby nie było miał lat około 14, więc raczej krzywda wielka mu się nie działa, obawiam się, natomiast najazdy tkie zdarzyły się nam dosłownie 2 razy: raz, kiedy był u mnie jeden zamiejscowy znajomy, a ja, żeby mieć co robić rękami, zajęłam się produkcją papierochów, a drugi, gdy akurat przebywało parę osób u mnie i po prostu głośniej gadaliśmy. No i w pewnym sensie miała baba słuszność, a z drugiej strony… No cóż, jakoś nie była taka skora do robienia scen, gdy nie gościliśmy nikogo. A czasem miałąby powód. 🙂
Ja naszczęście mam fajnych sąsiadów. Wszyscy bardzo przyjemni, a poza tym w klatce jest raczej cicho. Głośne imprezy to wielka rzadkość nawet w czasach pozapandemicznych, co osobiście bardzo cenię. Jedna sąsiadka, która jest dyrektorką szkoły zaprasza mnie też, żebym od czasu do czasu poprowadził jakieś wykłady paleontologiczne dla uczniów, więc wogóle fajnie, bo mogę się realizować.
Nooo, jest to bardzo kłopotliwe, ale inni mają jeszcze gorzej 🙁
Aż mam chęć zacytować klasyka, że śpiewać, każdy może, i nic nikomu do tego!
A żeby ich coś! no to przyłączam się do tych, co pisali, że za fajnie nie masz. Nie do pozazdroszczenia.
Tak, walą po ścianach, albo dobijają się i krzyczą na klatce buce!
@wiolinistka, jak grasz np, to potrafią ci tak bez pardonu wejść, i na robić rabanu, że za głośno jest?
Aj, bo z tymi psami też różnie bywa
Właśnie takie te yorki są i jak lubię psy, tak te pokraki doprowadzają mnie do czerwoności, tym bardziej, że jedyne rasy jakie mnie kiedykolwiek pogryzły to jamnik i właśnie york, co nawet rottfeilery i inne pitbulle były mega przyjazne.
Kasia zmiażdżyłaś, to prawda! Kat, jakim prawem ktoś ingeruje aż tak? No co za bucówa!
Skrzypunio, super, że możesz ćwiczyć spokojnie, też tak chcę!
@Misiek straszne, współczuję ogromnie!
To ja narzekać nie mogę w zasadzie, ale bucowatych sąsiadów też posiadam, wprawdzie mi na złość bezpośrednio nie zrobili, ale naszemu fachmanowi od remontu przebili opony już pierwszego dnia remontu.
Kiedyś moja sąsiadka z dołu zapytała męża czy ja aby na pewno karmię to moje dziecko, bo po nocach płacze, a młoda miała kolki i cóż miałam poradzić, że uaktywniała się po 22?
Teraz natomiast sąsiadka rzeczona ma psa – yorka jakiegoś czy coś. Działa mi ten zwierz na nerwy, bo potrafi zacząć szczekać po 23 i później.
Ach, a córka sąsiadów gra na gitarze, ćwiczy dość często, ale wolę słuchać muzyki niż szczekania psa.
O, to ja mam spokojnych sąsiadów, mogę grać, ćwiczyć, śpiewać ile wlezie i nikt mi nic nie mówi. 🙂
Ja mam wieeeeeele gorzej, ostatnie pieniądze wydaję na adwokata, byłem zamykany we własnym domu, wszystko mi jest robione po złości, ukradli mi kota, nie moje materiały a to o kradzierze jestem posądzany ja. I dodatkowo jeszcze pobili mojego brata, a policja nie robi totalnie nic. Ktoś chce się zamienić za moich sąsiadów? Jeszcze dopłacę.
@Kasia, rozwaliłaś system. 😀
Cóż za sąsiedzi. Niech się cieszą, że słuchają muzyki za darmo, inni za to muszą płacić xd
Ja stokroć bym wolała słuchać w dzień, a może i w nocy grania na skrzypcach, czy flecie, niż np: Ooooch! Aaaaach! Oooooch! Aaaaach! 😀
Przetestuj, odpalaj takie coś na głośnikach, jak się spodoba to idź na kompromis. Najpierw godzinka grania, a potem w ramach relaksu, na głośnikach ekstra dźwięki. Xdd. Pozdrawiam.
Pewnie, zże tak!
Widzę, że się rozumiemy Mate 😉
wręcz będzie powiew freszości!
No, ja nie mówię, że jakiś hardcore czy coś, ale granie malutkie nikomu nie zaszkodzi!
To miło Mate, wiesz, na dłuższą metę to hardcore, ale tego naprawdę nie jest dużo, więc rzeczywiście buce z nich i hamy!
Boże, słuchajcie, współczuję Wam wszystkim! Mnie takie śpiewanie by nie przeszkadzało! Lubię, jak jest głośno i gwarno.
Ja też i na tym i na tym, ale zdecydowanie więcej na poprzecznym. Skończyłam szkołę muzyczną II stopnia na nim:)
A na jakim grasz? poprzecznym czy prostym? ja i na tym i na tym.
Flet jest głośniejszy znacznie 😀
Ale ja gram też z tłumikiem bardzo często. Jak pójdę na następny kompromis to się odbije na jakości mojej gry, na to na pewno nie pójdę
Skrzypki są głośne hehehe
@Piecberg mój błąd powinnam doprecyzować, że:
1. Nie jestem już uczennicą szkoły muzycznej, ani studentką, więc nie ćwiczę po kilka godzin dziennie, absolutnie. Na co dzień mam inną pracę.
2. Nie było mnie w domu półtora miesiąca, a oni uruchomili się po półgodzinnej rozgrzewce, bynajmniej nie gamowej.
3. W domu mam pełne drzwi i mnóstwo wyciszających zasłon, zrobiłam wszystko, co mogłam, żeby im nie utrudniać życia, więc na więcej kompromisów z nimi nie idę.
Nie gram, nie śpiewam późno wieczorami, a często przed południem, kiedy zakładam, że są w pracy.
Z takimi ludźmi nie da się dogadać!
Nie zamierzam nawet próbować.
Nie jestem inwazyjna, gram sporo mniej niż bym chciała!
Natalia, można powoływać się na prawo, ale trzeba też być człowiekiem. Każdego by szlak trafił gdyby mu ktoś za ścianą ćwiczył te same frazy i utwory po kilka godzin dziennie. My muzycy jednak powinniśmy to zrozumieć i zadbać o jakieś wytłumienie. Przygotować sobie jedno pomieszczenie albo miejsce w pomieszczeniu tak by dźwięki łatwo nie wydostawały się na zewnątrz. Jestem muzykiem, ale nie wyobrażam sobie mieć sąsiada perkusisty, pianisty, itd, ćwiczących godzinami. Najlepsze jest chyba pójść do sąsiadów i się dogadać co do godzin ćwiczeń. Kompromisy są trudne, ale bez nich jeszcze gorzej.
@Grzegorzm masakra! Serdecznie współczuję!
Hahahaha, Sylwinka! Zrobiłaś mi dzień! Boże, co za ludzie?!
Mam sąsiadów piętro niżej, podemną, Wszystko im przeszkadza, właściciele tego mieszkania co je obecnie wynajmuję opowiadali, że ci wspomnieni sąsiedzi potrafili policję wezwać bo dziecko tych właścicieli pod czas pandemi bawiło się w mieszkaniu. Wiadomo biegało i jak to dziecko trochę hałasu na robić musi, zaznaczam, że to w dzień, dla odmiany ci sąsiedzi w nocy potrafili szczotką w sufit walić. Sam tego jacy dziwni to ludzie doświadczyłem gdy mątowałem siatkę zabezpieczającą balkon, żeby koty nie wy skoczyły, bła ta siatka długa, więc jak ją po przycinałem na bokach tak żeby pasowała to na długość i tak była dużoza długa, ta reszta zwisała sobie z balkonu tak, że rzeczywiście prawdopodobnie tym sąsiadom na balkon zwisała i, że niby stukała. Mątarz trwał ja wiem, 20 minut a sąsiad był po piętnastu, że im coś w balkon stuka. Ja rozumiem jak by to kilka godzin wisiało i stukało to może mogło by to ich denerwować, chociaż nie sądzę, że cienka siateczka jakoś głośno stukała, ale niech będzie
Współczuję, oj cbardzo współczuję.
Na szczęście nie mogę narzekać.
Nade mną mieszka starsze państwo ciche, niekonfliktowe.
U rodziców mam rónież cierpliwych sąsiadów, którzy wytrzymywali moje pienia, gamy tłuczenie się mountbattenem i takie tam.
omg, sąsiedzi typowi, takich można rozbroić tylko cierpliwością
O rzeczywiście milutcy sąsiedzi ale wiesz może lepiej tacy niż całodobowy monitoring jak u mnie. Historia z przed kilku miesięcy dziadek robił nam stół do kuchni i owy stół tato wiózł o 23 tak że blat leżał na przyczepce a nogi były w górze.
Kolejny dzień idę do sklepu. Sylwusia! Sylwusia! Co to za rzeźbe tato wiózł w nocy ja nie patrzyłam tylko firanke poprawiałam i widziałam.
Anioła będzie stał w salonie.
Aha aha