No i tak powolutku się kręciła, a właściwie rozkręcała moja działalność ślubograniowa. Zaczęłam tworzyć i kupować kolejne podkłady, nie chcąc być zawsze zależną od organistowskiej obecności, a więc i woli 😀
Przygotowywałam się do festiwali, dużo śpiewając, pojechałam na dwa i nawet coś tam mi się poudawało zająć, ale na dwa kolejne już nie, bo zachorowałam.
Zachorowałam na tyle ciężko, że leczenie sposobami domowymi zawiodło, a i interwencja taty lekarza wiele nie zdziałała. Czułam się coraz gorzej, byłam coraz słabsza i wciąż kaszlałam. Wszystkie wyjazdy i wszelką działalność wokalną niestety musiałam całkowicie zawiesić z powodu potężnego zachrypnięcia, które, wtedy jeszcze tego nie wiedziałam, miało mi towarzyszyć przez następny rok. To był krztusiec, choroba rodem z "Damy Kameliowej", którą nam przywrócili do naszego współczesnego świata antyszczepionkowcy, nie szczepiąc swoich dzieci. Na ten temat publicznie się nie wypowiem, bo nie lubię przeklinać.
Nie chcę tu pisać o tej okropnej chorobie, samej w sobie, tylko o jej wpływie na moją ekspansję na rynek usług ślubnych.
No więc tak chorując, miałam nadzieję na szczęśliwe otwarcie drugiego sezonu ślubnego z moim śpiewem w roli głównej, ale po paru tygodniach już wiedziałam, że to nie będzie możliwe. Lekarze mówili, że mogę już nigdy nie móc śpiewać. Ćwiczyłam, mięśnie, praktykowałam różne techniki oddechowe, wokalizowałam, żeby wrócić do gry – wszystko na nic.
Postanowiłam więc znaleźć wspólniczkę, która miałaby śpiewać wszystkie partie wokalne, podczas gdy ja zajęłabym się wyłącznie graniem. Wiedziałam już z doświadczenia z poprzedniego roku, że najczęściej oprawy szukają ludzie spoza Krakowa, z jakichś małych, ościennych miejscowości, więc nie ukrywam, że marzyła mi się wspólniczka zmotoryzowana. Myślałam sobie, że fajnie będzie stworzyć taki team, że będziemy się wspomagać muzycznie, a przy okazji problem transportu całkiem zniknie. Szukałam, pytałam na różnych forach, przekopałam wszystkie ogłoszenia z tej samej kategorii, co moje, wysłałam mnóstwo serdecznych wiadomości z tysiącem komplemetnów do osób, których głosy uznałam za wystarczająco ładne 😀 Niestety, nie przyniosło to żadnego, no po prostu żadnego rezultatu. Wokaliści niewzruszenie milczeli. Którejś nocy, ciekawe dlaczego najlepsze pomysły przychodzą właśnie w nocy, tak jak patent z biznesem ślubnym, no więc którejś zimowej nocy przypomniałam sobie jedną osóbkę, której głos mnie zachwycił podczas pewnego koncertu, na którym prezentowała swoje piosenki autorskie. Tej samej nocy, tak mi się wydaje, nie no, na pewno tak było, nagrałam się do niej z wiadomością, taką zaczepką na zasadzie "co tam słychać" i dość szybko przeszłam do rzeczy. Byłam niemal pewna, że taka wokalistka jest bardzo zajęta muzycznymi projektami i nie znajdzie dla mnie czasu. Jakaż była moja radość, gdy Aga chętnie się zgodziła, a nawet ucieszyła z mojej propozycji! Kolejne dni to była nieustająca wymiana wiadomości trwających często powyżej dziesięciu minut. Potem nastąpił często wspominany przez nas etap nagrywania próbek pieśni, no bo przecież musiałyśmy się jakoś rozleklamować. W tym czasie zaczęłam odkrywać, że mój głos bardzo, bardzo powoli się zmienia, i że mogę zaśpiewać już troszkę więcej niż w szczycie mojej choroby, więc z radością dośpiewywałam doły Agusi, poza dogrywaniem partii instrumentalnych. Nasze e-próbki powstawały w tamtym czasie w całkiem sporej ilości. Produkcja nie była łatwa, bo nastał czas pandemii, ja utknęłam w domu rodzinnym w Lublinie, Aga zaś była u siebie, w Krakowie. Nagrywała mi więc swoją partię wokalną, wtedy jeszcze z braku rejestratora na swoim telefonie, a ja u siebie dogrywałam swoich kilka groszy i mozolnie acz z zaangażowaniem montowałam. Aż kusi, żeby taką próbkę tu wkleić, ale już się boję reakcji licznej rzeszy realizatorów na te moje siermiężne sklejanki:D
Na szczęście, mimo pandemii, ludzie się pobierają i pobierać będą, miłość w czasach zarazy jest towarem równie niezbędnym jak w każdym innym czasie, a może nawet bardziej, więc upragnione filmy ze ślubów zastąpiły i wyparły nasze e-próbki.
Pierwszy nasz wspólny występ to była msza na pięćdziesiątą rocznicę ślubu, potem zaśpiewałyśmy razem jeszcze pięć ślubów w 2020 roku.
Śpiewanie z moją wspólniczką – Agnieszką Łozińską to przyjemność w najczystszej postaci. Jej obiektywizm w muzyce, własne pomysły, niebanalne interpretacje i świetna technika wokalna była i będzie dla mnie zawsze inspiracją i nawet wybaczyłam jej brak samochodu, a właściwie możliwości prowadzenia takowego pojazdu, bo muszę wspomnieć, że Aga jest również osobą niewidomą. Odkąd więc jesteśmy drużyną, obie rozmyślamy i kombinujemy, w jaki sposób uda nam się dotrzeć tu i tam na ślub, bo problem transportu nadal nie został rozwiązany, ale taki problem to nie problem skoro jesteśmy z tym razem, prawda? Radzimy sobie, jak możemy, w czym dzielnie i ofiarnie wspomaga nas Babcia Agnieszki. Gdybym nie miała obu moich babć, powiedziałabym, że to najlepsza babcia na świecie!
Warto jeszcze wspomnieć momenty, kiedy znowu nie mogłyśmy się spotykać na próbach i wtedy ćwiczyłyśmy online, naprawdę! Działo się to na TeamTalku, gdzie nie zważając na opóźnienia skutecznie utrudniające, a raczej uniemożliwiające wspólne wykonywanie czegokolwiek, mężnie parłyśmy do przodu, prześpiewując wszystkie punkty ślubnego programu, jeden po drugim. Jak to możliwe? – Zapytacie. No, po prostu, na zmianę. Najpierw ja puszczałam u siebie akompaniament i śpiewałam, Aga śpiewała w tym samym czasie swoją partię i słyszała mnie równo względem siebie, a ja starałam się za wszelką cenę jej nie słuchać, a potem odwrotnie – to ona puszczała podkład i śpiewała z nim, a ja miałam komfort, bo wydawało mi się, że śpiewam równo, gdy tymczasem technologia sprawiała, że Agnieszce zdecydowanie odechciewało się śpiewać. A ile było przytym śmiechu? Myślę, że obie chętnie zrobimy sobie jeszcze kiedyś taką próbę 🙂
Mój sezon ślubny to nie tylko występy z Agą, ale również solowe grania / śpiewania, bo po długim czasie męczącego kaszlu i straszliwej chrypy powoli zaczęłam wychodzić na prostą. Jeszcze nie jest idealnie, być może nigdy nie będzie, możliwe, że nie odzyskam pełnej skali, ale śpiewam z dużą przyjemnością i dzięki chorobie ładnie wzmocniły mi się dolne rejestry, które przez całe życie były moją wielką słabością;)
A jednak, podzielę się z Wami jedną z naszych e-próbek z nadzieją, że nie zalejecie mnie falą krytyki za ten montaż przeokropny i za moje sponiewierane chorobą śpiewanie 😉
Niech usprawiedliwieniem niedociągnięć będzie nasza determinacja i chęć pokonania wszystkich przeciwności, których wtedy los nam nie szczędził, najlepiej, jak tylko na tamten czas potrafiłyśmy!
Następnym razem opowiem Wam o jednym z naszych najmilszych wspólnych występów ślubnych.
Życzę miłego odbioru;)
N
A, to prawda!
Z resztą Łup za mały i kanibale by się nim nie najedli. 😀
Dzielenie się Łupem przez duże Ł mogłoby być np aktem kanibalizmu, a to już niewesoła sprawa, poza tym szkoda Łupa 😀
Dzielić się Łupem brzmi zabawnie. 😀 Sorki, nie mogłam się powstrzymać, miły wpis. 🙂 AA, i komentuje dlatego, że zwykle po naszych próbach mam fazę na czytanie blogów i wypowiadanie się tam, gdzie mogę. 😀
Dziękujemy @Monte!
Woooow! świetnie razem brzmicie, rzeczywiście głosy bardzo jasne, ja tam mało się na tym znam, ale super jesteście zgrane i ten podział na głosy też jest świetny! A ten flet na końcu… no po prostu mega!
Dzięki<3
słuchałam was na facebooku świetnie wam to wychodzi
Przykre
@Misiek spoko, najważniejsze, że jakoś sobie poradziłam. Wiesz, to nawet nie była kwestia pomocy, taka osoba przecież by po prostu zarobiła na tym ślubie, więc to miała być taka symbioza jakby, no ale nikt nie chciał, każdy ma swoje śluby, na których więcej wyciśnie, bo to, ile biorą wokalistki / śpiewaczki, z naciskiem na to drugie, no, dużo by opowiadać 😀 A co do szczepionek – rozumiem, że nie możesz. Nieszczepienie dzieci spowodowało pojawienie się i rozwinięcie się nowych mutacji starych chorób, z którymi już ludzkość sobie poradziła. To jest ten problem
@Mimi bardzo dziękuję, dziękujemy za taką miłą recenzję! W tym roku mamy nadzieję też coś pośpiewać razem!
@Zuzler o krztuścu już w sumie było 😉 Nie wiem czy jest sens pisać o tym więcej. Odebrał mi głos na rok, nie miałam siły wstać z łóżka, kaszlałam tak, że sąsiedzi walili butelkami po ścianach, musiałam siedzieć w zimnie, bo tak się to leczy, więc w zimie spałam przy otwartym balkonie, może styknie?
Ale powiedz mi, co do tego wszystkiego mają antyszczepionkowcy? Ja po prostu nie mogę być szczepiony na odrę i ten nieszczęsny ksztusiec.
I znowu jestem zrospaczony, dlatego że osoby które mogły ci pomóc i miały ku temu warunki zwyczajnie się wypięły, a z pomocą znowu przyszła osoba niewidoma. Ludzie jak zwykle wiele gadają, głównie w internecie, a jak przyjdzie co do czego to potrzebującemu nie pomogą.
Powodzenia Dziewczyny. Macie miłe, dość jasne, zgrane barwowo wokale. Twój poprzeczniak przyjemnie synchronizuje się też z Agnieszką. Wkładacie duuużo serducha i zaangażowania. Niezły harmon kontrapunktu w refrenach. <3
TO ja poproszę następny wpis o krztuścu.
No zależy, ile taka osoba widziała w przeszłości, na ile jest w stanie imitować ruchy, które u kogoś zaobserwowała. Jeśli ktoś bardzo słabo widział od urodzenia, to w zasadzie nie ma takich doświadczeń
Może zmienić, ruchy sceniczne są inne.
Są tacy którym szczepionki szkodzą właśnie.
Jeśli ktoś widzi tak malutko, to nic to nie zmieni, tak myślę
Ale w sytuacji scenicznej już tak.
Hm, szczerze mówiąc, też myślałam, że jeszcze odrobinkę widzi, ale w muzycznej sytuacji to raczej nic nie zmienia, przynajmniej moim zdaniem to niewielka różnica
Co? Ona nic nie widzi. Widziała do 14 roku życia.
Daria trochę widzi, to zmienia postać rzeczy.
To prawda, mnie tam też niby docenili za śpiew, byłam tylko dwa razy, bo wcześniej głównie granie, śpiewać się nie uczyłam, a potem krztusiec, wiadomo, ale jeszcze kiedyś pojadę, tak żeby się sprawdzić, żeby mieć motywację do ćwiczenia, żeby spotkać kogoś miłego, ale nie liczę na jakiś ciąg dalszy. Jeśli chodzi o śluby, to staram się mieć najlepszą możliwą, najbardziej elastyczną ofertę, ale o tym, to już opowiem następnym razem 😉
Co brakuje Darii Barszczyk żeby śpiewała i była znana, nic. Pełen profesjonalizm, ale ślepa no i dupa psia.
Zobacz jak traktują niepełnosprawnych gwiazdy, które przyjeżdżają na te nieszczęsne przeglądy dla ułomnych. Nikt z tych gwiazd nikomu nie pomógł na rynku.
No, niby tak, ale wrażliwiec zawsze będzie przeżywał
No niestety trzeba mieć twardą dupę, im wcześniej ten zimny prysznic tym lepiej
Być może, chociaż nie wszystkim zdążyłam o tym powiedzieć. One po prostu chciały robić tylko na siebie, chociaż chciałam dzielić się łupem, no nie wiem, ale ta teoria jest dość logiczna, to strasznie smutne:( Nasza integracja ciągle kuleje. Historia, którą przytaczasz kojarzy mi się z jednym koncertem z chórem. Na wszystkich próbach byłam w pierwszym rzędzie, a na występie do tyłu, bo śmiesznie niby, że bez nut. Bardzo płakałam
Czy to znaczy, że wokalistki na których ci zależało wystraszyły się twojego niewidomstwa? Właściwie na to wychodzi a w branży to zjawisko dość powszechne. Kiedyś kolega grał i śpiewał w zespole jako jedyny niewidomy i gdy była szansa na koncerty ktoś z jego kolegów z zespołu powiedział mu, że koncerty możemy grać, ale musielibyśmy cię trochę schować. Dopiero jak kolega założył swój zespół i to on rozdawał karty, sytuacja była zupełnie inna.
Ekspresję oczywiście 🙂
Dziękujemy!:) Jakich prezentacji? Wczoraj nagrywałam Q and A binauralnie i drugą część nagram już raczej zwykłym stereo, bo binauralki za bardzo eksponują moją eksprezję hehehehe, potem montuję, albo nie, w zależności od potrzeb jakimś programem, najchętniej Reaperem
adnie brzmicie na głosy.Jak radzisz sobie z nagrywaniem prezentacji?
SToję przed tym problemem.
Bardzo Wam dziękuję :*
@DjGraco na moim kanale youtubowym jest playlista z kolędami, tam jest kilka nagranek archiwalnych, jeśli masz chęć to wpadnij posłuchać w kwietniu takich rzeczy. Coś innego pewnie by się znalazło, ale teraz mi nie przychodzi do głowy. Późniejsze nagrania są już pokrztuścowe, ale jest lepiej niż na tym z tego wpisu
@Kat, ja akurat się szczepię i doszczepiam, a to, że antyszczepionkowcy sprowadzają na nas z powrotem dziwne choroby, bardzo zjadliwe i zakaźne, z którymi ludzkość sobie już dawno poradziła to zdanie lekarzy choćby, więc ciężko mi z tym dyskutować. Mam obniżoną odporność tak po prostu, więc złapałam silnie zakaźną chorobę mimo doszczepienia. Problemu nie powinno być i kiedyś nie było, no ale i tu wracam do stanowiska z pierwszego zdania. Kat, dzięki za takie miłe słowa<3
a tak, najlepsze pomysly tes miewam wlasnie w nocy.
To było cudne! Chcę więcej. 🙂
Ja rozumiem, że ksztusiec to paskudna choroba, ale pozwolę sobie zwrócić uwagę na jedną jedyną, taką drobniutką kwestię. Przypuszczam Natalko, że za dzieciaka na ksztusiec byłaś szczepiona, a jak wiadomo, szczepionka działa 5, góra 10 lat, z resztą, gdyby było inaczej to dzieci nie byłyby co chwilę doszczepiane z tego powodu. Wakcynolog przyznaję ze mnie żaden, ale zdaje mi się, że dorośli też powinni się doszczepiać, a tego nie robią, więc zganianie winy na antyszczepionkowców uznam za lekko nietrafione.
Względem tematu, życzę powodzenia dziewczyny, oby wam się wiodło.
Ehhh ci antyszczepionkowcy, szkoda gadać, szkoda szczempić ryja, naprawdę.
Sorki ale nie mogłem się powstrzymać.
To fajnie, że kogoś sobie znalazłaś, że to wszystko powoli wychodzi na prostą. A tak z ciekawości masz jakieś próbki twojego głosu czy mówionego czy śpiewanego przed kśtuścem? Chętnie bym posłuchał i porównał. Oczywiście jeśli nie chcesz udostępniać to nie musisz, tylko propozycję daję